Jego monolog pod koniec filmu to jedna z piękniejszych scen filmowych, jakie widziałam
Niestety w wyniku, perfidnej dodajmy sugestii Ridleya, że Deckard nie jest człowiekiem, lecz androidem, a właściwie replikantem (za pomocą snu o jednorożcu i origami) film traci swoje... człowieczeństwo.
Bo czyż nie tego dowodzi robot Roy Batty ratując od śmierci człowieka, który mu zagraża?
Swojego człowieczeństwa.
Dopóki Deckard jest człowiekiem to scena wielka, pełna humanizmu.
W momencie gdy Deckard okazuje się androidem scena traci jakiekolwiek znaczenie. No, bo co może oznaczać, czego dowodzić, że jeden replikant ratuje drugiego?
Niczego.
Co to za pomysł? Przecież Roy nie ma zielonego pojęcia, że ratuje innego androida. Z jego perspektywy i kontekstu całej sceny wynika i tak ten pierwiastek humanizmu. Po co na siłę wpychać wątek Deckarda jako androida w tej scenie?
To oczywiste, że Roy nie wiedział, że Deckard jest replikantem, ba! gdy go ocalał, był przekonany, że ratuje śmiertelnego wroga, człowieka, i to zabójcę replikantów. To czyni go Chrystusem. Chrystusem maszyn. On ponosi ofiarę na rzecz przyszłych pokoleń replikantów/androidów/robotów. Swą ofiarą dowodzi... człowieczeństwa.
Gdy jednak Ridley mówi nam, widzom, w swojej wersji, że Deckard też jest teplikantem, to zupełnie zmienia postać rzeczy, ofiara Roya staje się... jałowa, bez znaczenia. Zmienia się wymowa filmu, z humanistycznej staje się... żadna.
Wymowa filmu nadal jest humanistyczna w wersji z Deckardem jako androidem... Dlaczego ofiara Roya miałaby stać się jałowa przez to, że uratował Androida...?
Ogólnie przesłanie filmu jest według mnie takie, że człowieczeństwo pochodzi z naszej świadomości, wyborów etc. niekoniecznie z tego, że nasze tkanki są biologiczne czy poczęte w "naturalny" sposób.
Zwróć uwagę na to, że w filmie androidy są znacznie bardziej ludzkie od prawdziwych ludzi. Mają swoje cele, marzenia, troszczą się o siebie.
Natomiast ludzie przedstawieni w filmie wydają się być odczłowieczonymi automatami.
Albo kompletnie odjechanymi samotnikami jak JF Sebastian, lekarz od oczu czy sam Tyrell.
Według mnie niezależnie od interpretacji wymowa filmu jest bardzo humanistyczna.
W mojej interpretacji Deckard sam budzi się z letargu (ale jest człowiekiem), po nieudanym związku czy stracie bliskiej osoby, stał się automatem polującym na inne automaty.
Relacja z nomen omen... androidami znowu budzi w nim ludzkie uczucia.
Małe zastrzeżenie. Człowieczeństwo pochodzi z kultury. Replikanci nie byli pełnowartościowymi ludźmi, bo zbyt krótko przebywali w społeczeństwie i ich postrzeganie oraz reakcje można było wychwycić w teście Voight-Kampa, czy jak to się pisze. Żaden człowiek sam się nie wychowa. Teraz stawiam pytanie: kto wychował pierwszego człowieka?
Ja czasami zastanawiam się, czy większość ludzi włącznie z twórcą nie są replikantami.
Skoro Deckard jest replikantem, to dlaczego nie inni?
Ja Deckarda traktuje jako człowieka. Ma za dużo ludzkich cech - przynajmniej tak są pokazane w filmie.
Jak na replikanta jest bardzo słaby.
Coś w tym jest.
Goodbye horses!
http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/
Wasze komentarze i interpretację są napisane 4 lata temu, ale właśnie jestem po seansie filmu i jeju! Jestem aż zazdrosna, że sama do takich samych wniosków nie doszłam! Dziękuję za taką dobrą interpretację i opinie nt. tego czy Deckard jest replikantem, zgadzam się w 100%! Pozdrawiam:)
Monolog monologiem, mnie co innego zapadło w pamięć. Po dziś dzień sobie zadaję pytanie, na co mu był ten gołąb??????
powinien dostać Oscara jak nic! Wybitna kreacja, kilka klas wyżej od tępego wyrazu twarzy Forda...
to samo kilka lat potem jak oscary mógł zgarnąć gówniany Chce mi się siku Forrest Gump i wygrać z Shawshank Redemption ?
jeden z najbardziej niedocenionych filmów w swoich czasach. Kulminacyjna scena otwiera buzię z niedowierzaniem jak można było kiedyś tego nie docenić. Wg mnie tępy wyraz Forda był dopełnieniem sceny. Majstersztyk.
Wspomniana scena miała na celu nabranie nas, że film ma głębię fabularną. Ma, tylko na poziomie jeziora. Jego siła tkwi w potencjale rozrywkowym oraz wyjątkowo wysokiej klasie artystycznej, zachwycającej do dziś.
Nostalgia na siłę w strugach deszczu i przy wzniosłej muzyce jak widać części wystarczy.
Mam takie informacje z obserwacji i samodzielnych wniosków. Nikt mi nie musi narzaucać co mam myśleć o danej scenie, bo wolę ocenić sam. Bez buty, szanuję ten film za stronę wizualną.
Ok.Nie zgadzam się jednak,że ma "głębię na poziomie jeziora"(no chyba,że miałeś na myśli Bajkał).Dlaczego zarzucasz osobom o podobnych odczuciach brak samodzielnego myślenia? :) Mnie poruszyła gra aktorska Hauera,jego siła wyrazu,a nie deszcz i nostalgiczna muzyka.
No dobrze, pojechałem z butą. Ja widzę w nim głębie na poziomie jeziora. W moim odczuciu historia była zdecydowanie oryginalna, choć krył się za tym dość toporny poemacik egzystencjonalny. Gra aktorska Hauera? - prawda, moją uwagę odwrócił deszcz i muzyka jako zabiegi bardzo banalne, co przekreśliło odczucia całej sceny gdy stwierdziłem że magik-izlujonsta powinien czarować tak, by nie było widać jak to robi. Mam uraz po wysoko ocenianych przez publiczność gniotach pokroju "La La Land" czy "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", "Pamiętnik" czy "Chłopiec w pasiastej piżamie", stąd założenie dotyczące samodzielnego myślenia
Zgadzam się, że wymienione przez Ciebie filmy to gnioty, które mają się dobrze oglądać i wywołać wzruszenie u naiwnej publiki, jednak według mnie Blade Runner jest od nich o klasę wyżej,jeśli chodzi o przesłanie też.Dyskusja nad człowieczeństwem androida nabiera w dzisiejszych,skomputeryzowanych czasach zupełnie innego wymiaru.To już nie jest tylko fantastyka naukowa, jak było 40 lat temu,gdy ten film miał swoją premierę.
Także najpierw lepiej ogarnij temat in vitro, nim zaczniesz dehumanizować dzieci poczęte tą metodą.
W kontekście humanowidów piszesz o dyskusji nad człowieczeństwem, rzekomo skomplikowanej z powodu czasów.
Czasów, jak dodajesz, dzieci z in vitro (pominę durną emotkę).
Nie rób z nikogo debila, gdybyś nie kwestionowała ich statusu, nie przyszłoby ci do głowy wrzucać tutaj ten casus.
Scena, o której dyskutujemy jest interpretowana jako dowód na człowieczeństwo Roya.Czym w ogóle ono jest i dlaczego ma być przypisywane jedynie człowiekowi? Często zwierzęta zachowują się wobec siebie lepiej niż niektórzy ludzie. Komentarz o dzieciach z in vitro miał być aluzją do tych,którzy mają wobec nich uprzedzenia i traktują jak podludzi.Ja sama w swoim życiu cały czas doświadczam takiego traktowania,więc byłabym hipokrytką traktując w ten sam sposób innych.Przykro mi,że został tak przez ciebie odebrany.