Film o sporcie, naprawdę dobry. Susan wybrała po nim Tima, a nie Kevina.
Film niezbyt dobry, fatalny też nie jest, taki po prostu schemacik - dwóch samców walczy o jedną samicę. Więcej tu romansu niż sportu.. Costner z koszmarnym skutkiem udaje tego inteligentnego i wypalonego. Największą zasługą tego filmu było to, że Robbinsowi otworzył on drzwi do wielkiej kariery i mógł zagrać takie piękne role, choćby w "Skazanych na Shawshank", "Graczu" czy "Rzecze tajemnic".
P.S. A z Robbinsem to Sarandon spotykała się już bodaj 2 lata...
Nie powiedziałbym aby był dobry. Na temat bejsbolu nie będę się wypowiadał, ale bohaterowie tego filmu, to wielka porażka. Poza jednym Costnerem, to odniosłem wrażenie, że cała reszta myśli jedynie o "bzykaniu" ... tacy sobie totalni idioci.