Muzyka i taniec niesamowite, ale uważam, że nie powinni robic z niego kontynuacji tylko oddzielny film o innym tytule.
Ponadto stwierdzam, że zakończenie smutne. A szkoda.
Przecież to nie jest kontynuacja. Nie mamy tu dalszych losów Baby i Jonny'ego , a Patrick Swayze występuje w innej roli. Film jest nawiązaniem do pierwszej części raczej ze względu na podobny scenariusz- zarówno w pierwszym, jak i w drugim filmie ten taniec jest naprawdę "dirty" :)
A co do zakończenia- dla mnie nie jest smutne, raczej dość realistyczne, w porównaniu z całą, przesłodzoną fabułą.
Bo to typowe hollywoodzkie love story, taka miłość łamiąca konwenanse. Choć z drugiej strony, jeśli spojrzymy na to w taki sposób, że nie była to miłość, tylko pierwsze zauroczenie, to już jest bardziej prawdopodobne :) Dlatego zakończenie dla mnie jest realistyczne- po pierwszym "wow" okazuje się, że nie mają z sobą aż tak dużo wspólnego i się rozstają, a na przyszłość mają piękne, choć owiane mgiełką smutku wspomnienia.
Ależ oni się nie rozstali z własnej woli. Gdyby od nich zależało, pewnie dalej byliby razem - nikt nie mógł przewidzieć, że sytuacja polityczna na Kubie będzie aż tak trudna.
Trudno stwierdzić, czy było to tylko zauroczenie, czy faktycznie ewoluowało w kierunku czegoś głębszego. Czasami zaczyna się w gimnazjum, a kończy przed ołtarzem :))
Z innej beczki: jak czytam w ciekawostkach, że chcieli w głównej roli obsadzić Ricky'ego Martina, to robi mi się słabo ;)
Diego Luna wypadł naprawdę dobrze; ma facet mnóstwo niewymuszonego wdzięku, no i jakąś urokliwość w rysach twarzy, która przyciąga, pomimo pewnych niedostatków w urodzie (po jakimś czasie większość z nas przestaje zwracać uwagę na zbyt wąskie usta i szparkowate oczy, bo jakież to ma znaczenie, skoro on cały jest "do zjedzenia"?).