Nie ma się co rozpisywać. Klasyka luźnego kina przygodowego. Fantastyczna zabawa i jeden z tych filmów, które nie nudzą nawet jeśli widzisz je po raz n-ty. Wcześniej tak się bawiłem na przygodach Indiany Jonesa, a potem dopiero na Piratach z Karaibów. Nie było w latach 90tych lepszej produkcji przygodowej z taką dozą dystansu do gatunku i samej opowieści. Bezapelacyjna dycha.
Wszyscy, którzy porównują to do serialu o Robinie albo wersji z Crowe chyba niespecjalnie złapali klimat. Książę złodziei ma bliżej do facetów w rajtuzach, a szukanie tu średniowiecza i poważnego klimatu to jak szukanie realizmu w Avengersach - bezcelowe ;)
Świetne podsumowanie. Lata 90. pełną gębą, klasyk. Ja dorzuciłabym jeszcze Rycerza króla Artura, choć do Robina sentyment mam największy :)
Wszystko fajnie, ale jeśli ten film zasługuje na 10/10 to
ile musiałby dostać dużo lepszy serial "Robin of Sherwood" 1984-1986 20/10 ? :):):)
Serial rządzi się innymi prawami i ciężko porównać z filmem, ale też dałbym dychę. Serial był przede wszystkim bardziej kameralny, mroczny i zdecydowanie "cięższy". Michael Praed rządzi :)
Ja również wracam do niego zawsze, kiedy leci w telewizji. Widziałem go już w tv chyba ze 30-40 razy. Oczywiście nie od dechy do dechy. Nie rozumiem tych rozważań - ja w tym filmie znalazłem średniowiecze, znalazłem też powagę. Niczego mu nie brakuje, od niego powinni uczyć się inni. Klasyka gatunku, wzór dla innych.
Jest i średniowiecze i powaga, ale w ilości dobrze dopasowanej do konwencji. Książę złodziei ani nie udaje filmu historycznego, ani nie jest czystą komedią. To lekko i z wdziękiem zrealizowana klasyczna opowieść i tak ją widzę od zawsze. Praktycznie bez wad :)