pierwszy sitcom cleese'a od czasu zacisza, nienapisany przez niego, co niestety widać - dla śmigającego właśnie na HBO sezonu jedenastego Curba konkurencja żadna..
winna jest estetyka, podczas gdy larry david, we właściwym sobie stylu wspaniałym i cholerycznym, po raz czterdziesty siódmy zmuszony jest radzić sobie jakoś z opadającą klapą, tym razem, dla odmiany, w ubikacji natfliksa - odcinek drugi sezonu jedenastego, szczerze polecam - john cleese zaczepia staruszków, których własne psy wyprowadzają na spacer, po czym upomina: oby żadne z was nie zasikało chodnika..
słowem: podtulana brytyjską flegmą zramolała ramota myślą, mową, żartem, uczynkiem i w scenografii, która winna była pozostać tam, gdzie się narodziła - w domach spokojnej starości..
ta zramolałość jednakże, paradoksalnie, będzie zarówno jego największą wadą (bo takich już się nie robi!), jak i największą zaletą (bo takich już się nie robi!), w zależności od oczekiwań..
moje są jakie są, dla mnie tronuje Curb, który od dwudziestu lat niezmiennie still sounds prettaaay prettaaay prettaaay prettaaay pretty good!
ps. szybki test, poniższy tekst, który to cleese a który to curb?
[1]
- hey phil, let's eat some biscuits and then go for a walk.
- what a lovely idea, dear, let's do that!
[2]
- what if you were in high school and you were raped by an older, famous actress, how would people treat you?
- they would've named the high school after me!